2. Ostatnio wzięłam pod lupę swoją pielęgnację. Osiągnęłam już dużą poprawę, odkąd zaczęłam toczyć wojnę z niedoskonałościami. Zdarzało się jednak małe come back niechcianym pryszczom, co zmusiło mnie do przemyśleń. Punktem wyjścia był problem mojej skóry, czyli skłonność do przetłuszczania. W niejednym źródle doszukałam się informacji, że skóra tłusta jest cerą wrażliwą, z uruchomionym, rozszalałym mechanizmem obronnym. W pewnym momencie zapaliła mi się przysłowiowa żarówka. A co jeśli to częste zmiany kosmetyków, stresują moją skórę? Jako blogerka, każdego miesiąca potrafiłam nakładać kilka nowości. Od razu, bez przyzwyczajania małymi kroczkami do specyfiku. Po dłuższym okresie, śmiało stwierdzam, że widzę ziarnko prawdy w nowym schemacie myślenia. Moja cera się uspokoiła, a nawet zauważyłam poprawę, w związku z wydzielaniem sebum. Służy mi wierność ulubionym produktom. Gdyby jednak zamarzyła mi się zmiana, nowe mazidła, będę wprowadzać powoli. Tak jak zaleca sławny lekarz gwiazd. Odnalazłam ostatnio w jego książce potwierdzenie własnych domysłów.
3. Puszek zamiast pędzla. O wiele lepiej "wprasowuje" puder w twarz, dzięki czemu nasz makijaż jest trwalszy. Wiem, że to nic nowego, ale ostatnio coraz mocniej doceniłam te urocze narzędzia. Polecam spróbować, jeśli jeszcze nie mieliście okazji.
4. Są skóry, którym konsystencja kremu nie odpowiada. Podnoszę łapkę w górę, bo jakakolwiek treściwsza formuła, powoduje u mnie, na przykład niedoskonałości w okolicy skrzydełek nosa. Pogoda natomiast coraz mniej będzie liczyć się z moim upodobaniem do żelowych konsystencji. Co zrobić, żeby z tej sytuacji wyjść obronną ręką? Ja do swoich ulubionych wodniaków, dodaję malutką kropelkę lekkiego oleju. Wszystko mieszam w zagłębieniu dłoni i nakładam na twarz. Co to daje? Leciutka warstwa oleju, zabezpieczy wodę przed niską temperaturą. Natomiast ilość cięższej formuły, można dzięki temu ograniczyć do minimum.
6. Rozgrzanie na opuszkach palców kosmetyku przed aplikacją, nie jest niczym skomplikowanym. Natomiast ułatwia wchłanianie preparatu, a na dodatek zmniejsza ryzyko nałożenia zbyt dużej ilości. Jestem zwolenniczką nieobciążania skóry, bo jak to się mówi, co za dużo, to niezdrowo. Wymieniony sposób sprawdza się u mnie świetnie. Wpływa również na makijaż bo odpowiednia ilość, na przykład serum, nie powoduje ważenia się podkładu.
I to już wszystkie Beauty Hacks, które chciałam wymienić w tym poście. Mam nadzieję, że w komentarzach podzielicie się swoimi sposobami ulepszającymi lub ułatwiającymi staranie się o piękny wygląd.
Thank you for interesting ideas!
OdpowiedzUsuńI`m following ur blog with a great pleasure via GFC and Google+
Please join me
Sunny Eri: beauty experience
Przydało by mi się zastosować kilka z tych life hacków, bo borykam się z tłustą cerą. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award, więcej szczegółów na moim blogu. Mam nadzieję, że weźmiesz udział :)
OdpowiedzUsuńOj tak... ograniczenie ilości kosmetyków do codziennej pielęgnacji jest trudne, gdy na rynku jest tyle nowości.:)
OdpowiedzUsuńJa akurat mierzę się z suchą cerą :p
OdpowiedzUsuń