Bania Agafii dziegciowa maseczka oczyszczająca, odmładzająca z mlekiem łosia i maseczka z niebieską glinką.
Wszystkie trzy maseczki przeznaczone są do twarzy. Oczyszczająca z dziegciem brzozowym to mocny zawodnik. Aż czuć ściągnięcie gruczołów łojowych, a także gruntowne oczyszczenie. Zauważyłam, że świetnie poradziła sobie z zaskórnikami na nosie. Twarz stała się też promienna i wypoczęta. Zapach jest dla wielbicieli ziołowych kompozycji. Z kolei bardzo intrygująca maseczka z mlekiem łosia jest wodnistym kremem i zachowuje się jak odżywczy opatrunek. W składzie wysoko znajdziemy kaolin oraz Sachalińską morwę białą, która zawiera witaminy z grupy B. Pierwsze użycie zaowocowało uczuciem porządnego nawilżenia i odżywienia skóry, miałam zabawne odczucie ciężkiej twarzy, napompowanej dobrociami. Zapach przypomina mi delikatną kawę z dużą ilością mleka. Nie jest nachalny. Trzeci zawodnik, tak jak pierwszy, ma za zadanie przywrócić czystość naszej skórze. Zawiera działającą przeciwzapalnie gilnkę oraz organiczny ekstrakt z malwy, bogaty w antyoksydanty. Jest bardzo łagodny. Dodatkowo na naszą korzyść działają otręby owsiane i woda bławatkowa. Bardzo polubiłam te maseczki, myślę, że zostaną na dłużej w mojej pielęgnacji, a szczególnie ta z dziegciem.
Bania Agafii szampon ziołowo-dziegciowy bez sls i parabenów.
Bardzo podobaja mi się szaty graficzne rosyjskich kosmetyków, tego szamponu również. Nie to jest oczywiście najważniejsze, ale miło, gdy wygląd cieszy oko. Natomiast co my tu mamy? Zestaw aż 18 syberyjskich roślin i brzozowy dziegcieć. Po otwarciu butelki wyczułam mocny, podobny do mentolu zapach, stąd moje skojarzenie z syropem. Pomyślałam, że ten szampon ma potencjał. Posiada bardzo silne działanie przeciwzapalne i na dodatek łagodzące, co jest ogromnym plusem, ponieważ jest dobroczynny dla skóry głowy. Świetny wybór, takiego produktu mi brakowało. Mam przeczucie, że będzie to miłość na dłużej.
Antipodes maseczka Aura i serum Worship.
Aura to maseczka niejednoznaczna. Jest w kremie, co nasuwa na myśl działanie odżywcze. Owszem, takie jak najbardziej posiada, ale i zaskakuje, ponieważ oczyszcza. Z pewnością nie tak mocno, jak BA z dziegciem. Jest bardziej subtelna w działaniu, ale walczy na kilku frontach. Podoba mi się jej opakowanie, czyli solidna tubka. Pachnie budyniem waniliowym. Nakładam ją wieczorem, ponieważ zależy mi na uzyskaniu najlepszego efektu, nastepnego dnia o poranku. Buzię przemywam wtedy już tylko płynem micelarnym z Sylveco... I mogę nakładać makijaż. Skóra nie domaga się żadngo kremu lub serum. Jest napięta, świeża, zadbana i promienna. Natomiast Worship pokochałam, gdy tylko pierwsza kropelka znalazła się na mojej twarzy. Pięknie pachnie, słodkimi kwiatami zmieszanymi z owocową gumą do żucia. A co ważniejsze, działa rewelacyjnie. Już dawno nie zachwycił mnie tak kosmetyk, jak ten pomarańczowo-czerwony eliksir. Błyskawicznie został wypity przez skórę, a potem się zaczęło. Wyczuwalne ujędrnienie i napięcie. I cera... Rozświetlona i zdrowo wyglądająca, obudzona do życia. Kusi mnie inwestycja w więcej kosmetyków tej marki. Mój portfel znacznie się odchudzi, ponieważ nie jest to tania impreza, ale warto na nią pójść.
Olej z dzikiej róży od Pai posiada wysoką koncentrację kwasu retinowego. Dostarcza paliwa dla naturalnej funkcji reperacyjnej skóry. Dzika róża jest bardzo efektywna w procesie regeneracji blizn, uszkodzeń wywołanych działaniem słońca i delikatnych zmarszczek. To tylko garstka informacji od producenta, więcej można znaleźć na stronie tego sklepu. Zapowiada się więc obiecująco, tym bardziej, że olej uzyskano za pomocą ekstrakcji nadkrytycznej CO2. Zastanawiałam się czy wierzyć w moc tej technologii, dopóki nie nałożyłam Rosehip na twarz. Dwie kropeki są dla niej zbyt dużą porcją, jest przeciążona. Nie ma porównania na przykład do mojego ulubionego oleju z pestek truskawki. Tu jest zdecydowanie więcej mocy. U mnie sprawdza się albo jedna kropelka rozsmarowana na dłoniach, a potem "wgnieciona" w twarz, albo mieszanina żelu aloesowego z kropelką Rosehip. Efekty? Na razie wyrabiam sobię opinię. Z pewnością sprawdza się do utrzymywania nawilżenia, czyli nie pozwala wyparować wodzie ze skóry, chociaż to robi każdy olej. Myślę, że przyczynia się do poprawy kolorytu cery, aczkolwiek stosuję jeszcze inne preparaty i potrzebuję więcej czasu na wyodrębnienie zasług oleju z dzikiej róży od Pai. Poza tym to produkt, który w dużej mierze będzie utrzymywał kondycję naszej skóry, dlatego z wnioskami, nie ma się co śpieszyć. Na razie wplatam go w stałe rytuały, a nie jest to łatwe, bo kosmetyki, których używam są świetne jakościowo i tak naprawdę nie mam potrzeby dokupowania następnych.
To już koniec dzisiejszgo wpisu. Opowiedziałam wam o kosmetykach, które niedawno u mnie zagościły. Są to pozytywne pierwsze wrażenia. Lubię tę pewnego rodzaju niecierpliwość, snującą się zawsze w pobliżu, gdy z każdym krokiem, doświadczam coraz więcej, dobroczynnych właściwości. Cieszę się natomiast, że mamy nowe miejsce w Radomiu, w którym mogę zaopartywać się w rosyjskie kosmetyki. Znajdziecie je w salonie kosmetycznym na ulicy Witolda 1. Mam nadzieję, że asortyment będzie jeszcze większy. Chciałabym tam znaleźć kosmetyczne marki, których brakuje mi stacjonarnie. Zakupy w internecie są fajne, ale nie można obejrzeć produktu, poznać jego zapachu czy też dokładnie mu się przyjrzeć. A, że znam bardzo dobrze ten salon, zakupy, mogę wam polecać, bez cienia wątpliwości.
Zawsze ciekawiła mnie ta maska z Banii ale słyszałam skrajne opinie i jakos nie kupiłam do tej pory :(
OdpowiedzUsuńMój blog o modzie i kosmetykach
To koniecznie spróbuj, bo może się okazać, że za kilka groszy znajdziesz bardzo fajny kosmetyk. Osobiście jeszcze nie wszystkie maseczki wypróbowałam, ale te które posiadam bardzo lubię.
UsuńMnie również ciekawią maski Banii :))
OdpowiedzUsuńRosyjskie kosmetyki są mi zupełnie obce. W Anglii raczej nie ma szans na ich dostanie.
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o nowym sklepie, ale już czuję wyprawę na zakupy :D
OdpowiedzUsuńNie jesteś jedyna, ja też dotychczas nie przetestowałam żadnej maseczki z Banii Agafii do twarzy i nawet nie wiem czemu;) Ale tę dziegciową na pewno przygarnę! Lubię za to ich maski do włosów.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu kuszą mnie te maseczki do twarzy, bo wszędzie sporo pozytywnych opinii na ich temat. Mam nadzieję, że uda mi się je gdzieś kupić stacjonarnie :)
OdpowiedzUsuńNad Aurą zastanawiam sie od dłuższego czasu :) gdzie kupiłaś te produkty?
OdpowiedzUsuńJa mam maseczki rosyjskie w zapasach, ale jeszcze się za nie nie zabrałam. Ale będę musiała, bo jestem bardzo ciekawa ich ;)
OdpowiedzUsuńzaczarowana-oczarowana.pl
Mam wszystkie 3 maski od Agafii i też je bardzo lubię, myślę że zostaną ze mną na długo ;)
OdpowiedzUsuńmnie moda na rosyjskie kosmetyki nie wciągnęła. nie wiele z nich poznałam
OdpowiedzUsuńNie miałam nigdy tych produktów, bo większość masek Bania Agafii ma w składzie glinkę, której moja skóra nie toleruje zbyt dobrze ;)
OdpowiedzUsuńmiałam kilka i byłam zadowolona
OdpowiedzUsuńMiałam tą maseczkę z niebieską glinką i lubiłam ją :)
OdpowiedzUsuńNa olej z dzikiej róży poluję. Już tyle razy miałam go zamówić :)
OdpowiedzUsuńKosmetyki z Antipodies mam w planach, ale kiedy je zrealizuję - trudno powiedzieć;). W każdym bądź razie decyzja już podjęta:).
OdpowiedzUsuńmaski do twarzy agafii lubię
OdpowiedzUsuń