Zoeva Cocoa Blend, moja opinia o palecie. Makijaż w modnych barwach karmelu, kajmaku i czekolady.

Od pewnego czasu raczkował w mojej głowie pomysł na makijaż, który zawierałby w sobie barwy karmelu, kajmaku czy mlecznej czekolady. Ponadto chciałam użyć też mocniejszej barwy, czyli dodać szczyptę szaleństwa. Jako, że paleta Zoevy Cocoa Blend zawiera to, czego potrzebowałam, postanowiłam w poście połączyć recenzję z makijażem. Tym bardziej, że kosmetyk, o którym dziś napiszę, wart jest osobnego wpisu. Zresztą, mam sześć palet tej marki i każda zasługuje na swoje pięć minut. Powiem szczerze, że do tej pory nie miałam w swojej kolekcji lepszych cieni. Dlatego też niedługo jedna z czytelniczek bloga otrzyma wybrane przez siebie cudeńko. Paleta Zoevy jest takim przebojem, który można oferować bez obawy, że nie przypadnie do gustu. Nie znam osoby, która nie byłaby oczarowana tymi przepięknymi paletami. Dlatego jeśli wasz chłopak ma problem z wybraniem dla was prezentu na Walentynki, możecie zachęcić go do szukania inspiracji na moim blogu. I na sam koniec wstępu, jak to bywa w przypadku każdego postu, zapraszam do zapoznania się z jego treścią.

Paleta Zoeva Cocoa Blend to zbiór dziesięciu cieni w uroczym, złoconym farbką kartoniku. Cienie nie mają zapachu, w porównaniu do czekoladowej tabliczki Too Faced, która swoją drogą, nie dorównuje jakością dzisiejszemu bohaterowi. Wielka szkoda, ponieważ gdyby Cocoa Blend rewelacyjnie pachniała, chyba nie potrafiłabym się z nią rozstać. Pora na zalety. Największym plusem palety są piękne kolory, które na dodatek są w modzie. Pigmentacja jest bez zarzutu. Rozcieranie cieni jest czystą przyjemnością, świetnie współpracują ze wszystkimi moimi pędzelkami do blendowania. Nakładając cienie opuszkiem palca lub pacynką, można uzyskać naprawdę mocny efekt. Co do trwałości, jest świetna, jeśli ktoś nie ma problemu z mocno przetłuszczającymi się powiekami. Sprawdzałam ją na innych dziewczynach i zdawała testy na szóstkę. Ja niestety nie miałam szczęścia, dlatego też każdy produkt, który nałożę na oczy, prędzej czy później traci na swojej intensywności. Nie zmienia to jednak faktu, że cienie z Zoevy najdłużej się u mnie utrzymują, wręcz do kilku godzin, co wierzcie mi, czyni je wyjątkowymi i najczęściej przeze mnie używanymi. Poza tym kolory bledną w elegancki sposób, nie pozostawiając plam czy pozornych zasinień.

Komu pasują kolory z tej palety? 
Dziesięć kolorów jest szerokim wachlarzem możliwości i myślę, że każda dziewczyna znajdzie w tej palecie propozycję dla siebie. Z pewnością umiejętnie dobrane kolory, podkreślą wszystkie znane barwy tęczówek. Sama jestem posiadaczką zielonych oczu, które bardzo dobrze czują się w towarzystwie każdego odcienia z palety. Natomiast na brązy powinny zwrócić uwagę niebieskookie i szarookie, a brązowookie powinny zainteresować się szczególnie złotem. Oczywiście najlepiej zawsze wypróbować przeróżne kombinacje, bo dopiero w lusterku widać, w jakiej wersji koloru nam naprawdę dobrze. Bywa, że to temperatura jest ważniejsza od samej barwy, jeden brąz może być dla nas stworzony, inny sprawi, że będziemy wyglądać jak chore. Na szczęście kolory w Cocoa Blend są wyważone i choć to na pierwszy rzut oka ciepła paleta, to u mnie, zimnego lata, sprawdza się bardzo dobrze. Ja zaliczam ją do tych neutralnych. Znajdzie zwolenników zarówno wśród osób o ciepłym jak i zimnym typie urody.

Jakość opakowania
Podoba mi się pomysł płaskiego i wąskiego kartonu, zapinanego na magnes. Paleta dzięki temu łatwo się przechowuje. Mam już swoje palety ponad pół roku i żadna mi się nie rozleciała, ani nie uszkodziła. Natomiast jeden z cieni został źle przyklejony, akurat w Cocoa Blend i potrafi wypadać przy otwieraniu. Nie dzieje się tak jednak w przypadku reszty palet. Rozumiem, że każda maszyna może zawieść, ba, każdy człowiek popełnia raz na jakiś czas błędy, więc nie mam zamiaru robić w związku z tym zamieszania. Poza tym na podstawie tego uciekającego gagatka, widzę, że cienie nie mają skłonności do kruszenia. Nie raz mi wypadł i nic mu się nie stało.

Poniżej przedstawiam makijaż wykonany za pomocą Cocoa Blend. Brakowało mi w niej jednak odcienia brązu, takiego jak Smoky Wishes ze Smoky. Dlatego wspomogłam się jej siostrą. Został on nałożony tylko w wewnętrznym kąciku. Przy okazji robienia tego makijażu doszłam do wniosku, że Smoky i Coca Blend doskonale się uzupełniają. Mając tylko je dwie, jestem w stanie wykonać takie makijaże, które mi się najbardziej podobają. Zarówno dzienne jak i wieczorowe.

Ponadto do makijażu wykorzystałam oczywiście szereg innych kosmetyków. Użyłam dwóch podkładów Bourjois, ponieważ tylko zmieszane, kolorystycznie do zaakceptowania, wtapiają się w moją skórę. Na zdjęciu brakuje jeszcze pudru matującego Kryloan. Model rzęs Vipery to cienkie i delikatne Angel Wings. Konturówka Eveline to Max intense colour 14 nude. Pomada Inglot jest w odcieniu 11.

Mam nadzieję, że post okaże się przydatny. Przypominam również o rozdaniu, które trwa do końca tego tygodnia. Jest szansa na zdobycie wybranej przez siebie palety, może właśnie Cocoa Blend? :)