poniedziałek, 11 marca 2013

Historia mojej pielęgnacji "Księżniczki i smoki"

Ten pierwszy post zapozna was z moją historią.
Dawno, dawno, temu w tej samej galaktyce żyła dziewczyna, która w czasie dorastania zaczęła borykać się z niedoskonałościami skóry i zachwianym poczuciem wartości. Nic dziwnego.
Żeby pokonać te okropne problemy skorzystała z pomocy różnych rycerzy. Kremy, peelingi, maseczki...
Niestety żaden z nich nie potrafił jej pomóc, a nawet większość pogarszała sytuację. Biedna dziewczyna nie wiedziała dlaczego, przecież księżniczki, którym służyli podobni rycerze szczyciły się urodą.
Pewnego dnia dziewczyna podsłuchała rozmowę rycerzy, dowiedziała się wtedy, że są oni nieuczciwi. Stosują broń, która szkodzi i daje złudne i krótkotrwałe efekty. Była załamana.
I wtedy poczuła, że pora zmienić sposób myślenia, czyli przede wszystkim przestać słuchać tych, którzy chcą na niej zarobić. Zaczęła szukać kosmetyków bez szkodliwych substancji. Jej historia sprawiła też, że zaczęła uważniej czytać etykiety, bowiem kosmetyki oznaczone jako naturalne mogą mieć np. szkodliwe konserwanty w składzie albo pomimo całkiem przyzwoitego składu surowce nie pochodzące z upraw ekologicznych.
Od momentu olśnienia dziewczyna zaczęła stosować najbezpieczniejsze kosmetyki jakie znalazła. Zauważyła, że niektóre problemy znikły i wtedy utwierdziła się w przekonaniu, że wybrała dobrą drogę. Teraz wciąż jest na etapie dążenia do wymarzonej skóry. 
Oczywiście wciąż styka się z nieuczciwością producentów (czym jest przerażona), a także z własną nieświadomością- bo nie o wszystkim wie konsument.
W tej historii nie wspomniałam o ruchu i diecie, bo to już całkiem inna bajka, o której na tym blogu również znajdą się informacje.
Udostępnij ten wpis

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.