Ten pierwszy post zapozna was z moją historią.
Dawno, dawno,
temu w tej samej galaktyce żyła dziewczyna, która w czasie dorastania zaczęła
borykać się z niedoskonałościami skóry i zachwianym poczuciem wartości. Nic
dziwnego.
Żeby pokonać te
okropne problemy skorzystała z pomocy różnych rycerzy. Kremy, peelingi,
maseczki...
Niestety żaden z
nich nie potrafił jej pomóc, a nawet większość pogarszała sytuację. Biedna
dziewczyna nie wiedziała dlaczego, przecież księżniczki, którym służyli podobni rycerze szczyciły się urodą.
Pewnego dnia
dziewczyna podsłuchała rozmowę rycerzy, dowiedziała się wtedy, że są oni
nieuczciwi. Stosują broń, która szkodzi i daje złudne i krótkotrwałe efekty. Była załamana.
I wtedy poczuła,
że pora zmienić sposób myślenia, czyli przede wszystkim przestać słuchać tych, którzy chcą na niej zarobić. Zaczęła szukać kosmetyków bez
szkodliwych substancji. Jej historia sprawiła też, że zaczęła uważniej czytać
etykiety, bowiem kosmetyki oznaczone jako naturalne mogą mieć np. szkodliwe
konserwanty w składzie albo pomimo całkiem przyzwoitego składu surowce nie
pochodzące z upraw ekologicznych.
Od momentu
olśnienia dziewczyna zaczęła stosować najbezpieczniejsze kosmetyki jakie
znalazła. Zauważyła, że niektóre problemy znikły i wtedy utwierdziła się w
przekonaniu, że wybrała dobrą drogę. Teraz wciąż jest na etapie dążenia do wymarzonej
skóry.
Oczywiście wciąż
styka się z nieuczciwością producentów (czym jest przerażona), a także z własną
nieświadomością- bo nie o wszystkim wie konsument.
W tej historii
nie wspomniałam o ruchu i diecie, bo to już całkiem inna bajka, o której na tym
blogu również znajdą się informacje.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz